Harcerski Ośrodek Wypoczynkowy Rancho położony jest na przepięknych zielonych terenach nad Odrą w okolicy Niskich Łąk. Od wielu lat prowadzi nieobozową akcję letnią, skierowaną głównie do dzieci z rodzin uboższych.
- Jest jak na prawdziwym obozie w lesie. Dzieciaki śpią pod namiotami, mają łazienkę polową, codziennie ogniska i obozową wartę - mówi Izabela Żurowska, komendantka ośrodka.
Wszystko dzieje się na zewnątrz: gry i zabawy sportowe, wyprawa na łódki, a oprócz tego wycieczki do aquaparku, Książa, ZOO, ogrodu botanicznego. - Staramy się, by w każdym tygodniu była jedna wycieczka autokarowa. Zawsze jednak pytamy dzieci, co chcą robić w danym dniu i bardzo często okazuje się, że rezygnują np. z wizyty w ogrodzie botanicznym, bo niedawno tam były, na rzecz innych atrakcji - dodaje komendantka.
W razie niepogody ośrodek dysponuje świetlicą, w której odbywają się zajęcia plastyczne, edukacyjne i wieczorem - zamiast ogniska - świeczowisko. - Tak dzieciaki nazwały wieczór, w którym siedzimy w świetlicy, naokoło palą się świeczki, a my opowiadamy różne historie, śpiewamy - wyjaśnia Izabela Żurowska.
Dla rodzin uboższych...
Oferta skierowana jest głównie do dzieci z rodzin, których nie stać na wypoczynek poza miastem. Część z nich trafia poprzez ośrodki pomocy społecznej, innych przyprowadzają rodzice, którzy są w trudnej sytuacji materialnej.
- Mieliśmy taki przypadek, że mama przyprowadziła do nas chłopca, który miał ze sobą dosłownie reklamówkę. Musieliśmy właściwie wyszykować go od podstaw, kupując bieliznę, środki czystości, zaopatrując w śpiwór - mówi komendantka. Są dzieci, które jeszcze nigdy nie były w ZOO... Żurowska dodaje, że często myśli o tym, co później dzieje się z maluchem, który po radosnych wakacjach pod namiotem znów wraca do rodzinnego domu, gdzie już tak wesoło nie jest.
Wypoczynek w Rancho dotowany jest przez miasto. Stąd też koszt tygodniowego pobytu jest niski - wynosi 75 zł. Choć bywają rodziny, których nie stać nawet na taką zapłatę. - Wtedy dają tyle ile mogą, a my dopłacamy - mówi Żurowska.
Nie jest jednak tak, że z nieobozowej akcji letniej w Rancho korzystają tylko dzieci z rodzin źle sytuowanych. To także propozycja dla najmłodszych, którzy z różnych powodów nie mogą wyjechać poza Wrocław. Czasem są to dzieci chore albo takie, dla których wypoczynek poza domem, ale w rodzinnym mieście to sprawdzian przed prawdziwymi koloniami czy obozem. Rodzice mają możliwość w każdej chwili odwiedzenia swoich pociech, choć nie zawsze bywa to najlepszym rozwiązaniem. - Zdarzało się, że przychodzili pod ogrodzenie i kryjąc się w zaroślach, z daleka obserwowali, co się tu dzieje - mówi z uśmiechem komendantka. Bywało też tak, że dziecko, które miało duże problemy z aklimatyzacją, nocowało we własnym domu, a w dzień przyjeżdżało na Rancho.
i dzieci z ADHD
Izabela Żurowska mówi, że nie ucieka od problemów, bowiem na turnus przyjmuje także dzieci, z którymi jest chyba najwięcej pracy i ciągłego bycia czujnym - to dzieci z ADHD. Nagrodą (bo praca jest społeczna) są prośby maluchów, by mogły zostać na kolejny turnus.
Ośrodek jest ogrodzony, posiłki przywozi sprawdzona firma cateringowa (odpada mycie naczyń). Pieczę nad uczestnikami obozu sprawują studenci pedagogiki mający uprawnienia wychowawców kolonijnych oraz instruktorzy harcerscy. Każde dziecko musi mieć jedynie własny śpiwór, ręcznik (najlepiej dwa), ubrania i przybory toaletowe.
Pierwszy pięciodniowy turnus rozpoczyna się 7 lipca, ostatni 4 sierpnia. Zapisywać można się telefonicznie pod numerami: 071 321 01 34 i 071 343 66 63 (w godz. 9.00 - 15.00) oraz 502 600 388 (po godz. 18.00).