- Przez wiele lat o uzyskanie zezwolenia na pobyt stały lub czasowy we Wrocławiu starali się przede wszystkim obywatele Ukrainy, Białorusi czy Rosji, a także trochę studentów z Afryki czy z krajów Bliskiego Wschodu – przyznaje Tomasz Bruder, zastępca dyrektora Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Urzędu Wojewódzkiego. – Teraz jest coraz więcej przybyszów z centralnej Azji.
Najliczniejsza grupa to oczywiście Japończycy i Koreańczycy trafiający na Dolny Śląsk w związku z uruchamianymi tu inwestycjami. Przyjeżdżają zwykle z rodzinami liczącymi przeciętnie trzy osoby.
- Obywatele tych krajów stosują się bardzo ściśle do wszelkich procedur prawnych – zapewnia dyrektor. – Dostarczają już przetłumaczone dokumenty, nie ma więc potrzeby szukania osoby znającej tamtejsze języki.
Trzecia azjatycka nacja widoczna we Wrocławiu to Chińczycy. Pojawiają się oni coraz liczniej zarówno z powodu większego otwarcia się ich państwa na świat, jak ze wzrostu atrakcyjności Polski jako członka Unii Europejskiej, a teraz również strefy Schengen.
- Chińczycy są bardzo zaradni i pozytywnie myślący, szybko uczą się podstaw języka polskiego i zakładają swoje drobne biznesy w miejscach atrakcyjnych turystycznie – mówi Tomasz Bruder. – Podobnie jednak jak inni Azjaci nie są zbyt chętni do kontaktów prywatnych z Polakami i trzymają się w swoich rodzinno-towarzyskich kręgach. Nie ma prawie wcale przypadków, żeby przybysz z Dalekiego Wschodu żenił się z Polką i starał o obywatelstwo.
Na razie trudno mówić o istnieniu we Wrocławiu azjatyckich enklaw. Nie słychać także o wchodzeniu tych osób w konflikty z prawem czy ich nieporozumieniach z Polakami.
- Japończycy i Koreańczycy są postrzegani w naszym społeczeństwie pozytywnie – zauważa dyrektor. – I nie tylko dlatego, że są to ludzie zamożni i zapewniający miejsca pracy. Zwykle nie popisują się oni ostentacyjnie swoim bogactwem, nie szaleją w lokalach ani nie traktują Polaków lekceważąco. Chodzą wprawdzie pogłoski, że niektórzy odreagowują zawodowe stresy w kasynach, ale widać tam również zachowują się dyskretnie i z umiarem.
Przybyszów z innych azjatyckich krajów jest znacznie mniej. Przedstawiciele hinduskich firm przyjeżdżają czasem przeprowadzać szkolenia informatyczne. Pojawia się trochę Wietnamczyków, którzy starają się obecnie dopełniać wszelkich formalności związanych z legalizacją pobytu. Ta nacja od kilkunastu lat osiedla się jednak głównie w okolicach Warszawy.
Jak Azjaci odnajdują się w kraju o zupełnie innej kulturze i tradycji?
Szerszy tekst na ten temat wkrótce na łamach „Tygodnika Wrocławskiego”.