O sprawie pisaliśmy w grudniu. Przypomnijmy. W 2001 roku podczas kąpieli nastolatka podtruła się spalinami z junkersa.
W szpitalu przeszła tlenoterapię i specjalistyczne badania całego organizmu.
Po wypadku 16 letnia wówczas Justyna zaczęła mieć problemy z nauką i pamięcią. Kilka razy dziennie traciła przytomność. Lekarze stwierdzili, że doznała poważnego uszczerbku na zdrowiu.
Sprawą zajęła się policja i prokuratura, która przesłuchała zarządcę budynku, firmę kominiarską i większość mieszkańców kamienicy.
- Powołano biegłych sądowych i specjalistów od instalacji grzewczych. Ustalono, że trzy rodziny w kamienicy były podpięte pod wentylację z piecyków pod nasz pion. Czad kumulował się w naszej łazience – mówił w grudniu Zbigniew Trawiński, ojciec Justyny.
Jej rodzina żąda kilkuset tysięcy złotych odszkodowania od zarządcy i firmy kominiarskiej za wypadek córki. Domaga się również przyznania dożywotniej renty.
Sprawa ciągnie się od 9 lat. Przez ten czas przesłuchano wielu świadków i powoływano biegłych sądowych z zakresu instalacji grzewczych. Podczas ostatniej rozprawy sąd ostatecznie umorzył sprawę.
- Proces celowo ciągnie się przez tyle lat, bo prokuratura liczy na przedawnienie. Są jednak nowe dowody w sprawie, dlatego zamierzamy się odwołać. Chcemy również, aby sprawę prowadziła inna prokuratura – podkreśla Bożena Trawińska, mama dziewczyny.
Justyna ma dziś 23 lata i studiuje resocjalizację. Ze względu na stan zdrowia nie może podjąć żadnej pracy.