Wyniki badania wskazują, że firmy MSP z Wrocławia najkrócej spośród pięciu badanych aglomeracji (poza Wrocławiem były to Katowice, Warszawa, Kraków i Trójmiasto) utrzymają aktualne zatrudnienie. Powodem takiego stanu rzeczy nie jest wbrew pozorom spadek sprzedaży, a zatory płatnicze powstałe w wyniku opóźnień kontrahentów. Mimo to, dopiero w obliczu zwolnień decydują się one skierować należności do windykacji – po dwóch miesiącach robi to 33 proc. respondentów, a po trzech miesiącach 43 proc. Specjaliści ostrzegają, że wtedy szansa odzyskania pieniędzy jest już jednak bardzo mała.
- Na wypadek sytuacji, w których kontrahenci opóźniają płatności warto przygotować odpowiednie procedury i zaraz po terminie spłaty przystąpić do działań. W windykacji każdy dzień zwłoki to znaczący spadek skuteczności egzekwowania należności. To oczywiście przekłada się na straty finansowe i w najgorszym wypadku redukcję zatrudnienia – mówi Ireneusz Glensczyk, dyrektor finansowy spółki Indos.
Wśród powodów zaniechania czynności windykacyjnych firmy najczęściej przedstawiają motywy emocjonalne, a nie, jak można było przypuszczać mając na uwadze kontekst biznesowy, racjonalne. Wrocławskie firmy nie dążą do odzyskania należności, bo obawiają się utraty stałego klienta (50 proc. wskazań), zależy im na utrzymaniu dobrych relacji z kontrahentami (62,5 proc.), a także ze względu na to, że ich partnerzy biznesowi zawsze opóźniają zapłaty (12,5 proc.).
Zachowania takie nasiliły się od czasu rozpoczęcia kryzysu gospodarczego, kiedy każdy z klientów jest na wagę złota. Dbając o relacje z kontrahentami firmy zwlekają ze ściągnięciem należnych płatności. Jednak kiedy działają w ten sposób w niedługim czasie zaczyna brakować im gotówki, żeby przetrwać i zapłacić pracownikom. To prosta droga do zwolnień – dodaje Ireneusz Glensczyk.