Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Cena sławy

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Ma być tak, jak w Barcelonie czy Pradze. Gdy film z wrocławskimi plenerami osiągnie światową karierę zaleje nas fala bogatych turystów. Na razie, w ostatnią sobotę zalała nas fala korków. Jaka jest cena sławy Wrocławia?

Kilkuset statystów-demonstrantów przy opadach sztucznego śniegu biegało w sobotę po moście Grunwaldzkim, naprzeciw nim wyjechały wozy bojowe ZOMO. „80 milionów” w reżyserii Waldemara Krzystka już na początku produkcji pobił kilka rekordów. Tak wielkich scen plenerowych jeszcze we Wrocławiu nie realizowano, choć od wojny nakręcono u nas już kilkadziesiąt filmów. Na ich potrzeby, na cały weekend zamknięto dla samochodów i pieszych cały Most Grunwaldzki. Jednak wielkie przedsięwzięcie to także wielkie kłopoty. Żaden inny film nie spowodował jeszcze takiego paraliżu drogowego. Filmowcy władali mostem, a kierowcy tkwili w koszmarnych korkach przeklinając objazdy.

Dla promocji

- Mieszkam na Biskupinie, sobota i niedziela to dwa dni w tygodniu, kiedy bez korków można dostać się do centrum. Dziś obiecałem dzieciom lody, a jedziemy już 45 minut – pieklił się pan Maciej. - I po co to wszystko? - zastanawiał się podobnie jak tysiące innych kierowców, którzy tego dnia utknęli na objazdach.

- Dla promocji – przekonuje Paweł Romaszkan, dyrektor Biura Promocji Miasta. - „80 milionów” opowiada wrocławską historię i musi zostać zrealizowany właśnie u nas – dodaje dyrektor.

Dla sławy, nie dla pieniędzy

We Wrocławiu na przestrzeni lat filmowcy zamykali już całe ulice, place, wynajmowali budynki mieszkalne i szkoły.

- Te uciążliwości naprawdę przekładają się wymierne korzyści – przekonuje Romaszkan. - Miasta na całym świecie zabiegają o plenery filmowe na ich ulicach. Dobrym przykładem jest stolica Czech, w której w 1984 roku zrealizowano „Amadeusza”. Od tego czasu trwa nieustający najazd turystów na to miasto.

W filmografię inwestuje także słynna już Barcelona. Za przekonanie filmowców i umieszczenie nazwy miasta w tytule zapłaciła kilka milionów dolarów. „Vicki, Christina, Barcelona” okazał się sporym sukcesem.

Wrocław filmowcom nie płaci, za to pobiera standardowe opłaty za zajęcie pasa drogowego i czeka na swojego Amadeusza. Czy będzie nim „80 milionów”? Tego nie wiadomo.

Słoikiem w bolszewika

Wrocław z filmowych kadrów nie schodzi od lat. Gdy Lidka w „Czterech pancernych i psie” wędrowała przez warszawską Pragę, tak naprawdę szła ulica Hoene-Wrońskiego we Wrocławiu, a ulica Miernicza na wrocławskim Przedmieściu Oławskim zapisała się już wielokrotnie w historii kina wojennego.

- Raz, gdy mieszkańcy zobaczyli na ulicy bolszewików, zaczęli rzucał słoikami – przypomina sobie Romaszkan.

Fala filmowców

Dla kierowców, którym nie było wesoło podczas ostatnich scen filmowych na Moście Grunwaldzkim nie ma dobrych informacji. Do wrocławskiego magistratu co rusz wpływają nowe propozycje filmów, które miałyby być realizowane w naszym mieście. Już wiosną powstanie tu pierwszy polski film w technice 3D.

Na całym świecie filmowcy są postrachem kierowców. W Nowym Jorku co rusz potrafią zamknąć nie jedną ulicę, a cały kwartał. W efekcie na ekranie widzimy jak Godzilla niszczy nowojorskie wieżowce, albo oglądamy szaleńcze pościgi ulicami Manhattanu. I to wszystko dla promocji.


Paweł Fąfara



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 18 maja 2024
Imieniny
Alicji, Edwina, Eryka

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl