Sąd zdecydował o uniewinnieniu zarówno byłej dyrektorki gimnazjum i dyspozytora pogotowie energetycznego od niedopełnienia obowiązków oraz narażenia na utratę życia ucznia.
Sąd stwierdził, że opieka nad małoletnimi uczniami jest zadaniem odpowiedzialnym, jednak ma swoje granice. Wypadek miał bowiem miejsce na terenie szkoły, ale podczas wakacji, kiedy boisko było zamknięte na kłódkę.
O tym, że siatka jest pod prądem wiedzieli zarówno dyrektorka, które problemy mieli wcześniej zgłaszać pracownicy szkoły, policja i dyspozytor pogotowia energetycznego, gdyż zostali oni zawiadomieni przez matkę innego chłopca, który dwa tygodnie przed wypadkiem, również został porażony prądem. Jednak było to tylko lekkie porażenie. Dyżurujący policjant odebrał zgłoszenie, ale odesłał zaniepokojonego rodzica do pogotowia energetycznego. To uchybienie zakwalifikowano jako nieumyślne, ponieważ funkcjonariusz sądził, że będzie to wystarczające.
Z kolei dyspozytor pogotowia energetycznego nie wysłał na miejsce odpowiednich pracowników. Jednak do przebicia doszło na sieci wewnętrznej, czyli tej, która nie znajdowała się w gestii pogotowia, tylko właściciela budynku.
Prokuratura już zapowiada apelację.
Przypomnijmy. Pod koniec lipca 14 - latek grał z kolegami w koszykówkę na szkolnym boisku. Piłka wpadła za mur, znajdujący się na boisku i aby ją wydostać, uczeń musiał na niego wejść. Na murze była również metalowa siatka i to nią płynął prąd. Chłopiec, mimo reanimacji, zmarł.
To był już drugi proces w tej sprawie. Sąd rejonowy uznał oskarżonych za winnych niedopełnienia obowiązków. Dyrektorka szkoły została skazana na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Dyspozytor i policjant usłyszeli wyroki: rok w zawieszeniu na 3 lata. Sąd okręgowy skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia, gdyż miał wątpliwości co do okoliczności wypadku.
