Pamięta Pan, kiedy pierwszy raz zetknął się z muzyką Lutosławskiego?
Twórczość Witolda Lutosławskiego pierwszy raz poznałem jeszcze w szkole. Następnie, już bardziej gruntownie na studiach, gdzie kompozytor prowadził seminaria, na których analizował swoje kompozycje. Wielkim szczęściem było dla mnie osobiste poznanie kompozytora oraz jego entuzjastyczna akceptacja moich interpretacji. Nasze spotkania przerodziły się w przyjaźń, która trwała przez cały okres twórczości kompozytora, a jego wskazówki znacznie ułatwiły mi pracę.
Na Warszawskiej Jesieni w 2004 roku dyrygował Pan II i IV Symfonią. Jak narodził się tamten projekt?
Pomysł wykonania symfonii związany był z dziesiątą rocznicą śmierci kompozytora. Komisja Repertuarowa Warszawskiej Jesieni słusznie doszła do wniosku, że wykonanie wszystkich symfonii przez jednego dyrygenta jest zbyt dużym obciążeniem.
Dlaczego Pan poprowadził akurat II i IV?
Wybrałem II Symfonię, bo uważam ją za najtrudniejszą. IV Symfonia stanowi z kolei jak gdyby podsumowanie całej twórczości kompozytora. Jest wyjątkowa emocjonalnie, pokazuje Lutosławskiego nie tylko jako intelektualnego perfekcjonistę, ale też mistrza logiki kompozytorskiej.
Płyta „Witold Lutosławski Opera Omnia 02” uzyskała niedawno Fryderyka w kategorii „Album Roku Muzyka Symfoniczna i Koncertująca”. Co oznacza dla Pana to wyróżnienie?
Myślę, że każda nagroda jest potwierdzeniem słusznie obranej drogi. Dla mnie, jak i dla każdego artysty, to wielka przyjemność, gdy jego sztuka jest zauważona i doceniona.