Nie stoję w korkach, nie muszę uważać przez cały czas na jezdnię. Podróż tramwajem ma jednak swoje plusy, jak i minusy. Czasami nie mogę bowiem zdzierżyć zachowań motorniczych. Ja rozumiem, że stres, że zmęczenie, że ,,zły dzień" po prostu. Ale dlaczego muszą za to wszystko cierpieć niewinni pasażerowie? Dzisiaj rano usłyszałem, jak motorniczy wrzeszczy na przerażoną młodą dziewczynę tylko dlatego, że ta ośmieliła się podbiec do tramwaju, kiedy drzwi były już zamknięte.
Pan motorniczy nacisnął guzik, drzwi się otworzyły, zaraz po tym jak weszła - zamknęły się. Patrzyłem na zegarek - trwało to zaledwie kilka sekund. I do tego tramwaj jak stał, tak stał, ale już z 20 sekund. W końcu pojechał, razem z dziewczyną na pokładzie. Motorniczy był tak zdenerwowany, że aż papierosa wyciągnął. Po co te nerwy?